środa, 3 września 2014

Rozdział 3.

Następnego dnia Esther wstała o godzinie ósmej trzydzieści. Zeszła w piżamie na dół, gdzie kucharka Margaret przygotowywała śniadanie. Po kolei zanosiła na stół różne wędliny, warzywa, herbatę i dodatki. Po chwili na dole pojawiła się Anne.
-I co z tym twoim Jamesem? - zapytała siadając przy stole.
-Angel jest dzisiaj umówiona na spotkanie o dwunastej. Jakiś problem? - zabrała ze stołu chleb i posmarowała sobie masłem, aby przygotować kanapkę.
-Będziesz tego żałować. - westchnęła młodsza z sióstr i przygotowała sobie śniadanie. Dziewczyny zjadły je w dobrych humorach. Potem udały się do swoich pokoi. Esther poszukała swojej blond peruki, która od dawna nie była jej potrzebna. Spięła swoje brązowe włosy, aby żaden nie wystawał i założyła perukę. Potem poszukała ciuchów, które  nie wskazywały, że są drogie i kupione w markowym sklepie. To jednak okazało się być trudnym zadaniem. W końcu z samego dna swojej szafy Esther wygrzebała czerwony T-shirt z nadrukami i jeansowe szorty. Stwierdziła, że nie będzie robiła sobie makijażu, aby nikt jej nie poznał. Jedynie zrobiła sobie na twarzy sztuczną bliznę, która zmieniła jej wygląd i miała prawie stuprocentową pewność, że nikt nie pozna, że to Esther Gonzales idzie ulicą.
Gdy wybiła godzina dziesiąta trzydzieści, piosenkarka już jako Angelica Adams wyszła z domu. Nie chciała jechać samochodem, bo Maslow mógł domyślać się, że skądś musiała mieć pieniądze, chodź przedstawiła mu, że willę kupili jej rodzice. Punktualnie na dwunastą weszła do kawiarenki, gdzie wczoraj się spotkali. Po otwarciu drzwi uderzył ją bardzo przyjemny chłód. Była delikatnie zmęczona marszem w pełnym słońcu i marzyła tylko o zimnym deserze. Podeszła do stolika, gdzie siedział James. Ten powitał ją jak prawdziwy dżentelmen. Odsunął jej krzesło, aby mogła wygodnie usiąść i zawołał kelnera. Esther, a właściwie Angel zamówiła deser lodowy, a James kawę z kawałkiem ciasta.
-Jak ci się podoba w LA? - zapytała dziewczyna.
-To jest świetne miasto. Nadal nie dochodzi do mnie, że tu życie toczy się całkiem inaczej, niż dotychczas.
-To jak wyglądało twoje życie wcześniej?
-No cóż... mieszkałem z rodzicami na wsi, pracowałem w ich gospodarstwie. Codziennie musiałem wstawać wcześnie rano do pracy, żeby wydoić krowę czy wyprowadzić ją na pastwisko. Nie lubiłem tego. Zawsze chciałem wyjechać do wielkiego miasta i zacząć życie jak bóg, ale nie było mi to dane. Nie miałem prawa sprzeciwiać się woli ojca, ale teraz mi się to udało i jestem szczęśliwy. Mam zamiar założyć własny biznes i żyć jak król. - zakończył swoją opowieść, gdy przyszedł kelner z ich zamówieniami. - A ciebie co tu sprowadziło?
-No cóż... Chciałam się uwolnić od rodziców. - Żadna inna historyjka nie przychodziła jej do głowy. - Liczę, że tutaj będę mogła coś osiągnąć.
-Widzisz... coś nas chyba łączy. - upił łyk swojej kawy. - Widziałem niedaleko jakiś klub. Może chciałabyś pójść jutro, zabawić się trochę?
-Wiesz... - chwilkę się zamyśliła. - W sumie to możemy zaszaleć. - Esther chciała skorzystać z okazji i wreszcie móc się zabawić bez ograniczeń, gdzie nikt nie kontrolował jej każdego ruchu.
-To w takim razie przyjdę jutro o 21. Gdzie mieszkasz? - zapytał. Dziewczyna podała mu adres. - Muszę iść. Do zobaczenia jutro. - Jak wczoraj pocałował jej rękę i wyszedł, wcześniej płacąc za rachunek.

***
 Słabiutko wypadł ostatni post... Tylko trzy komentarze? Pod pierwszym rozdziałem było pięć :/ Rozdział jak zwykle krótki, ale musicie się przyzwyczaić :) Poznaliśmy już Jamesa, znamy jego przeszłość :D TAK, ON JEST Z KANSAS! Zawsze chciałam zobaczyć Jamesa w roli takiego trochę-wieśniaka i mam okazję :) 
Do następnego! 

Obserwatorzy